2 sty 2013

Komu Windows nie podskoczy?

Byle do piątku #2 sezon 1
©Canonical
Niektórzy na poważnie myślą nad przesiadką się na coś, co nie wyszło z logiem “Microsoft”. I, jeśli już się na to decydują, często wybierają właśnie Ubuntu. System przez wielu uważany za przyjazny, łatwy w opanowaniu i bezpieczny. Zachodzi więc pytanie, czy jesteśmy aż tak głupi, że wybieramy taki, który jest dziurawy, przereklamowany i na dodatek płatny? A może te “wszystkie dobre słowa” o Linuksie to jeden wielki kit?

Jeśli chodzi o systemy operacyjne, ja swoją młodość spędziłem z Amigą OS instalowanym na komputerach Amiga od Commodore. Był to system prosty i przejrzysty. Zamiast folderów znanych z jedynego słusznego OS’a na Amidze były szufladki (po kliknięciu na nie wysuwały się). Na górze coś a’la pasek zadań w Windowsie, ale bardziej podchodził pod menu kontekstowe jakie znają użytkownicy Mac OS X. Kiedy jakiś program wykonał niedozwoloną operację wyskakiwała informacja, że guru (procesor) jest w stanie medytacji, w związku z czym nie może dalej normalnie funkcjonować, ale i z tej opresji dało się wyjść bez konieczności restartu. Natomiast podczas używania nowoczesnego i dopasowanego do nowych standardów Windowsa nauczyłem się pierwszego skrótu klawiaturowego Alt+Ctrl+Delete.

Windows muli jak 
Costa Concordia 
podczas ostatniego 
rejsu
Instalowanie programu czy gry ograniczało się do przeniesienia pliku z grą do wybranego przez nas katalogu. Co najlepsze, przy normalnym użytkowaniu pliki na dysku nie ulegały samoistnej fragmentacji jak to bywa w przypadku Windowsa. Przywracanie systemu? A co to takiego?! Po dwóch latach pracy na dziele Microsoftu, komputer zaczynał mulić gorzej niż Costa Concordia. Gdyby nie Acronis byłby to zapewne jego ostatni rejs.

Ale Windows jest zupełnie nowszy i bardziej skomplikowany. Jakiś tam system operacyjny z zeszłego wieku nie może się równać z szybkością z jaką chodzi, a właściwie wiesza się Windows.

Powiecie, że się czepiam, ale sięgnąłem pamięcią ile to razy zwiesił mi się Windows? A Ubuntu? A Mac OS? Z tym pierwszym bywało różnie. Wydaje mi się, że wersja, XP ulegała awarii częściej niż 7. To znacz, że poczynili postępy, ale zachowali pewną specyfikę tej marki. Nie wiem czy to taka tradycja czy co, ale awaryjność Windowsów zwiększa się wprost proporcjonalnie z długością jego użytkowania.

Ile razy zwiesił się Mac OS X? Pytanie powinno brzmieć czy w ogóle to się dzieje. System od Apple ma tą przewagę, że instalowany jest na komputerach Apple. Co prawda podzespoły są podobne lub nawet takie same jakie można znaleźć w komputerach z zainstalowanym Windowsem, wszystko jest tak dobrane i dopracowane by osiągnąć jak najwięcej z jak najmniej.

Dzięki temu taki Mac Book Air potrafi wystartować w parę sekund. Trwa to szybciej niż wybudzenie Windowsa ze stanu hibernacji.

Z kolei ile razy zawiesił się Ubuntu? W przeciwieństwie do Maca ma takie same warunki co Windows. Pamiętam jak uruchomiłem go pierwszy raz na moim komputerze. Była to wersja 8.04 LTS choć była wtedy dostępna już nowsza 9.10. 512 MB RAM i jeden rdzeń jakiegoś starego Athlona AMD nie czyniły z niego demona prędkości. A jednak ten jakże zły i zasobożerny Ubunciak dał radę. Mało tego! Oprócz tego, że miałem włączone wszelkie możliwe bajerki (pływające okienka itp.), oglądałem film w jakości 720p. na YouTube i jednocześnie bawiłem się ‘efektem kostki’. Efekt kostki to możliwość graficznej wizualizacji czterech ekranów, pomiędzy którymi można się przełączać, w postaci sześcianu. To znaczy, że na jednym z takich pulpitów mogę mieć włączony film, na drugim pisać ten tekst, a na trzecim mieć otwarte źródła do felietonu.

O dziwo Windows 7 poszedłby na tak archaicznym sprzęcie, ale będzie to chodziło tak jakby chciało, ale nie mogło. Wygląda to jak jedna wielka awaria.

Natomiast jedyne awarie jakie przechodził Ubuntu to przez niedopracowane sterowniki. Oczywiście dla zagorzałych windowsowców jest to wina Linuksa, ale ta wyraźnie stoi po stronie wydawców danego sterownika. Więszkość z nich olewa Linuksa, bo jest mniej popularny. Nie jest popularny na komputerach osobistych. Sytuacja przedstawia się zupełnie inaczej w bardziej wymagających miejscach. Np. 9/10 superkomputerów ma zainstalowanego Linuksa. Przewagę również osiąga w serwerowniach.

Linux i Windows jest więc wykorzystywany do różnych celów. Windowsa używa się w domu i w biurze. A Linuksa znajdziemy tam gdzie stawia się na stabilność, niezawodność, szybkość i bezpieczeństwo. Używać Linuksa to tak jakby jeździć czołgiem po mieście. Czołg, no fajnie, duża moc, bezpieczeństwo, ale po co, skoro mogę samochodem.

W mieście jest bezpiecznie, przynajmniej względnie, co innego na froncie. Tak samo jest w naszym przypadku. Na komputerze może i jest bezpiecznie, ale sytuacja zmienia się gdy chcemy wyjść po za tą oazę spokoju, do internetu. Wówczas przenosimy się w miejsce gdzie ochrona jest wskazana, a Linux jest jak czołg, i bynajmniej nie mam tu na myśli tego, że zżera dużo zasobów czy jest dobrze widoczny. Wirusy odbijają się od niego jak kamienie rzucane przez Palestyńczyków w kierunku izraelskich pojazdów opancerzonych.

Microsoft bynajmniej nie przespał okresu pomiędzy wydaniem XP a Siódemką. Co najwyżej miał kaca, a efektem tego była Vista. Ale tak czy inaczej komuś kto bez żadnej ochrony wychodzi z Windowsem do internetu życzę powodzenia.

Wtedy, w 2009 roku nawet nie przypuszczałem, że Ubuntu rozrośnie się do chmury obliczeniowej znanej pod nazwą Ubuntu One, albo że wyjdzie jego wersja na Smartfony. Podobnie było z nie jednym projektem, który zaczynał się skromnie, a potem rozrósł się do olbrzymich rozmiarów. Bywało i tak, że cały pomysł pomału umierał. Moim zdaniem Windows na pewno byłby całkiem znośny, gdyby był Linuksem...

A całe me uprzedzenie spowodowane jest dwiema rzeczami. Po pierwsze rejestry. Niektórych aplikacji za nic w świecie nie można z systemu wyrzucić, nie wiadomo co byś nie robił pozostają po nich ślady. Po drugie system daję bardzo małe możliwości w zakresie personalizacji wyglądu. Szczególnie nie podoba mi się oderwanie od XP gdzie większość opcji edycji wyglądu była ulokowana tam, gdzie można się było ich spodziewać. A w Windows 7? Szkoda słów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O blogu

Moje zdjęcie
Pisane Inaczej to niezależne źródło wartościowej, śmiesznej i przyjemnej (?) opinii...